Jude Bellingham
fot. www.realmadrid.com

Jude Bellingham odniósł się do sytuacji, która zakończyła się czerwoną kartką dla Munuery Montero w 39. minucie meczu Osasuna-Real Madryt. Anglik wyraził swoje rozczarowanie decyzją sędziego i podkreślił, że cała sytuacja wynikła z nieporozumienia.

– Oczywiste jest, że błąd wynikał z nieporozumienia. Wszystko pamiętam bardzo dobrze, a nagranie nie zgadza się z protokołem. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale użyłem wyrażenia podobnego do k***a. To trudne, bo kiedy sędzia nie jest pewien i mówi coś, czego ja nie powiedziałem, szkodzi to drużynie. Chcę tylko wyjaśnić, że zespół wie, iż nie zachowałem się na tyle nieodpowiedzialnie, żeby celowo zostawić ich w dziesiątkę. Ale oczywiście, skoro uczestniczyłem w tej sytuacji, wygląda to inaczej.

Bellingham liczy, że analiza nagrań pomoże wyjaśnić sytuację i wpłynie na decyzję organów zarządzających.

– Mam nadzieję, że nagrania zostaną sprawdzone i potwierdzą, że to, co się wydarzyło, nie jest tym, co opisano w raporcie. Jeśli tak się stanie, liczę, że federacja weźmie to pod uwagę, bo obrazy są niezbitym dowodem. Oczywiście nie możemy zmienić wyniku, ale mam nadzieję, że zostanie podjęta jakaś decyzja.

Pomocnik Realu Madryt stanowczo zaprzeczył, jakoby jego słowa miały obraźliwy charakter.

– Nie było żadnej zniewagi i jest to wyraźnie widoczne na nagraniu. To był sposób wyrażania się. Nawet nie zwróciłem się bezpośrednio do sędziego. Najwyraźniej zaszło nieporozumienie. Myślał, że to powiedziałem do niego. Myślę, że może trochę tego szukał, ale nie było w tym żadnej obrazy.

Bellingham zwrócił uwagę, że jego angielskie pochodzenie mogło mieć wpływ na interpretację sytuacji.

– To jedna z tych rzeczy, które wynikają z tego, że jestem angielskim graczem. Kiedy rozmawiam na boisku, zwłaszcza do siebie, naturalne jest dla mnie używanie pewnych angielskich wyrażeń. Może powinienem próbować robić to po hiszpańsku. W zeszłym roku sytuacja była bardziej skomplikowana. Wtedy rzeczywiście zwróciłem się do sędziego i kara była sprawiedliwa, ale dziś nie było takiej sytuacji.

Bellingham podkreślił, że nie pozwolił emocjom przejąć kontroli nad sytuacją.

– Nie sądzę, że powinienem zostać wyrzucony za mówienie w innym języku. Trzeba zrozumieć, że podczas meczów zawodnicy przeżywają wiele emocji. Te drobne szczegóły mogą kosztować cię grę. Podchodzimy do tego bardzo poważnie. Gdy jesteś na boisku, emocje mogą wziąć górę, ale dziś tak nie było. Zwracając się do niego, byłem bardzo spokojny. Można to zobaczyć na nagraniu i czytając z ruchu moich ust. Przeczytałem protokół i wiem, że nie popełniłem błędu, używając wyrażenia, które stosuję od 16. czy 17. roku życia – na dobre i na złe.

Źródło: www.realmadrid.com